poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Masz zakwasy? Tu jednak nie chodzi o kwas...


Nadchodzi wiosna. Darek postanowił, że weźmie się za siebie po zimowym bezruchu. Ostatnio dostał zadyszki, gdy wchodził na drugie piętro, co dało mu do myślenia. Dziewczyna również zachęca do pośmigania z nią rowerem w wolny weekend. Presja rośnie, nie mówiąc już o balaście podkarmianym cowieczorną kolacją i podlewanym piwem, gdy właśnie leci mecz jego ulubionej drużyny. 
W końcu nadszedł ten dzień - pogodna, ciepła sobota kiedy wszystko na zewnątrz zaczęło się zielenić, kwitnąć i budzić na nowo do życia. 

- Lepszej okazji nie będzie. Ruszysz się z domu? - zachęca Magda.
Darek nie ma wyboru, choć sam chętnie by się przewietrzył. Idzie do garażu, czyści rowery z paromiesięcznego kurzu i stawia je na podjeździe. Jeszcze podpompowanie opon, nasmarowanie łańcuchów i założenie stosownego stroju. 
- Jesteśmy gotowi. W drogę! - oznajmia partnerce. 
Jej nie trzeba było namawiać. Ruszyli. Najbliższa ścieżka rowerowa wiedzie do urokliwego rezerwatu ciągnącego się brzegiem jeziora. Magda namawia Darka do pokonania całego akwenu wokół, co oznacza 30-kilometrową wycieczkę.

-Dasz radę czy będziemy już wracać? - pyta z lekką drwiną w głosie. Darek oczywiście podejmuje wyzwanie. Droga nie jest taka łatwa - w pewnym momencie staje się gruntowa i trzeba jechać pod górkę. Jednak chłopak nie może się poddać i próbuje dorównać tempu Magdy. Choć jest zmachany i pot leci z niego strumieniami daje jej do zrozumienia, że to dla niego przyjemność. Robią sobie po godzinie przerwę. Małe podładowanie baterii po którym nie chce się wracać już do domu. Jednak wyprawa się udała i z pewnym zdrowym wysiłkiem Darek dociera na swoją ulubioną kanapę zadowolony z podjętego wyzwania. Niby wszystko jest w porządku. Sen przychodzi mu z łatwością. Zwłaszcza po gorącym prysznicu. Mężczyzna obiecuje sobie, że to dopiero początek uprawiania aktywnego trybu życia... 

Niedzielny poranek jest pochmurny. Będzie pewnie padać i się ochłodzi. Jednak nie to jest największym zmartwieniem Darka. Już pórbując wystawić nogi z łóżka odczuwa nieprzyjemny ból w udach. Ciężko usiąść mu na fotelu. Pomaga sobie rękami. Zdaje sobie sprawę, że czeka go parę trudnych dni.
Przeklęte zakwasy. Trzeba było wczoraj zrobić sobie rozgrzewkę! - upomina siebie w myślach.


Ta historia zdarza się wielu z nas. Zwłaszcza o tej porze roku, kiedy postanawiamy nagle rozruszać się po paru miesiącach domowej stagnacji. Zakwasy nie są niczym przyjemnym - ból mięśni pojawiający się dzień po wysiłku może utrzymać się nawet 5 dni uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. 

Co powoduje zakwasy?
Angielskie określenie tej dolegliwości to w wolnym tłumaczeniu - gorączka mięśni. Jego naukowa nazwa to zespół opóźnionego bólu mięśniowego. Przytoczona wyżej nazwa kojarzy się jednak z kwasem i większość z nas mylnie kojarzy niekomfortowy ból właśnie z kwasem mlekowym, który zalega w tkance mięściowej. Jest to produkt przemiany materii w warunkach beztlenowych. Prawda jest jednak inna. Kwas wprawdzie się pojawia, ale mięśnie są dobrze ukrwione, więc ten zostaje po paru godzinach usunięty i unieszkodliwiony dalej przez wątrobę. O co więc chodzi? Skąd ten ból?

Jeśli nie trenujemy regularnie danej partii mięśni jest ona niewytrzymała na przeciążenia. Z drugiej strony czynne uprawianie sportu może nie uchronić nas od tej dolegliwości. Dochodzi do niej wtedy, gdy nagle obciążamy określoną partię mięśni, która wcześniej nie była poddawana tak dużej presji.  Intensywny wysiłek spowodował u Darka mikrourazy włókien mięśniowych odpowiedzialnych za ich strukturę. Innymi słowy jego organizm nie był przygotowany do zaistniałego stresu fizycznego i zaczynęły mu pękać "szwy" w mięśniach. Nie poczuł tego od razu. Stan zapalny pojawił się z czasem. Po jednej dobie ten rozwinął się już na tyle, że pobudził receptory bólu (nocyceptory). Do zakwasów dochodzi jednak najczęściej w trakcie wykonywania ruchów ekscentrycznych - kiedy rozciągamy kurczące się mieśnie, np. w trakcie amortyzacji upadku. Dlatego też większe większe szanse na wystąpienie bólu będziesz miał w trakcie zbiegania z górki niż wchodzenia na nią.

Dowody
Cała historia związana z badaniem przyczyn zakwasów jest ciekawa i po raz kolejny pokazuje jak trudno nam uwolnić się od jednej pozornie logicznej teorii. W 1929 roku próbowali wyjaśnić tę dolegliwośc dwaj laureaci Nagrody Nobla. Tyle że prowadzili badania fizjologiczne na mięśniach żaby i swoją teorię wyprowadzili na podstawie dedukcji. Mięsień, który był nadmiernie stymulowany nie mógł już wykonywać więcej skurczów i gromadził kwas mlekowy. Uznali, że ten związek musi powodować zmęczenie i ból nie sprawdzając przy tym jak długo on się w takiej tkance faktycznie utrzymuje. 

Świat nauki niechętnie przyjmował badania, które negowały znaczenie kwasu mlekowego. Jednak w końcu w latach 80. przyznano się do błędu. Mimo to stara teoria zadomowiła się już w podręcznikach i umysłach nauczycieli, którzy przekazywali tę historię kolejnemu pokoleniu. 
Okazało się, że zawodnicy z lepszymi wynikami mają więcej kwasu mlekowego, dlatego właśnie, że  wydziela się on w trakcie wysiłku. Wszystko według zasady - więcej ćwiczysz, więcej potrzebujesz energii. Umiejętne ćwiczenia wysiłkowe przyzwyczają mięśnie do wydajnego metabolizowania kwasu. Ten jak wcześniej wspomniano jest rozkładany w wątrobie, co przynosi energię pracującym mięśniom. Dodatkowo przykurcze mięśni, o które też posądza się kwas mlekowy, zdarzają się nawet przy niewielkim stężeniu tego kwasu. Niekiedy dochodzi do nich przecież nocą, gdy mleczanu w tkance mięśniowej jest niewiele. Inne dowody są związane z chorymi z syndromem McArdle'a u których wysiłek mięśniowy jest ograniczony, choć nie potrafią oni syntetyzowac kwasu mlekowego.

Wśród różnych eksperymentów na ten temat warto przytoczyć następujący. Biegacz wykonał 2 biegi w różnych warunkach - 9 razy biegł przez 5 minut z prędkością 3,5 m/s robiąc 2-minutową przerwę:
- na płaskim podłożu
- na zboczu o pochyleniu 10%.
Dzień później w pierwszym przypadku sportowiec miał podwyższone stężenie kwasu mlekowego i nie odczuwał bolesności mięśniowej, w drugim przypadku już tak, choć stężenie mleczanu było niższe. Warto też przy okazji wspomnieć o naturze wysiłku. Częste i intensywne zbieganie nie jest dla nas najzdrowsze - skurcze do jakich wtedy dochodzi wymagają nawet zaangażowania 8 razy więcej włókien mięśniowych, co generuje siłą rzeczy mikrourazy.

Jak unikać?
Przede wszystkim jeśli planujemy spory wysiłek przez parę dni powinniśmy przygotować do niego nasze ciało ćwiczeniami na daną partię mięśni. Codziennie trzeba podwyższać ich intesnywność tak by np. sobotni maraton nie był dla naszego organizmu szokiem.

Jak leczyć?
To nie prawda, że jeśli już wystąpią zakwasy należy ograniczać wszelką aktywność fizyczną na parę dni. Regeneracji włókien mięśniowych pomaga lekkie ugniatanie mięśni, aby poprawić ich krążenie i pomóc w usunięciu niepożadanych zrostów. Ukojenie przyniesie też ciepła kąpiel lub sauna. Z drugiej strony mówi się o pozytywnym wpływie krioterapii na mikrokrążenie - przepływ krwi do naczyń włosowatych, tętniczek i małych naczyń żylnych - i uśmierzanie bólu (wydzialane są endorfiny).
Inne metoda to zwiększenie dawki przyjmowanej witaminy C, która sprzyja odbudowywaniu tkanki łącznej. Niektórzy specjaliści podają też aspirynę, ale ona obniża poziom witaminy C (kwasu askorbinowego), więc nie można obu tych specyfików przyjmować razem.


Zdjęcie: khryssfit.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz