Febra, zimno czy "skwarka" to pospolite określenia dla wykwitów opryszczkowych wywołanych przez wirusa opryszczki pospolitej HSV (ang. herpes siplex virus). Zakazić można się łatwo. Wystarczy kontakt bezpośredni z nosicielem wirusa.
Gdybyśmy przyjrzeli się grupie wirusów HSV bliżej moglibyśmy je podzielić na pierwszy typ HSV-1, który jest właśnie odpowiedzialny za infekcje obejmujące usta i drugi - HSV-2 - ujawniający się na genitaliach i odbycie. W tym drugim przypadku zarazić można oczywiście się w trakcie stosunku, w pierwszym wystarczy fizyczny kontakt.
Opryszczkę nabywamy najczęściej w dzieciństwie kiedy to dorosły - nosiciel wirusa - dotyka dziecko. Do przekazania wirusa może dojść bardzo wcześnie. Wystarczy nawet uszczypnięcie policzków niemowlęcia dla zabawy. U dorosłych do transferu HSV-1 dochodzi podczas pocałunku.
W Stanach Zjednoczonych wirusa opryszczki HSV-1 nosi pomiedzy 50 a 80 procent osób, a 20% tych powyżej 12 lat ma HSV-2. W Polsce może go mieć 29 milionów osób. Na szczęście wirus ujawnia się tylko w przypadku osłabienia organizmu. Aż 90% osób nie wie, że nosi w sobie wirusa HSV-2, bo nie objawia się zapalnymi pęcherzykami. Jeśli się jednak wykwit pojawi sam znika po paru dniach. Jednak i tak dalej masz go w sobie. Raz złapany zostaje z tobą do końca życia, chociaż przez więszość czasu pozostaje w uśpieniu zamieszkując twoje... komórki nerwowe. Tak, wirus preferuje nuerony, a nie komórki skóry, jak mogłoby się zdawać i gdzie ujawnia się jego obecność.
Ludzie noszący w sobie "uśpionego" wirusa opryszczki przekazują ją innym. Trzeba jednak przyznać, że gdy febra pojawia się na ustach nosiciela łatwiej przekazuje wirusa osobom z którymi ma kontakt. Można się przed nim chronić, ale nie ma pewności czy się uda. Sam sposób nie jest wyjątkowy - chodzi o osłonę przed fizycznym kontaktem z nosicielem wirusa, np. poprzez użycie ślinochronu (korefdamu) czy prezerwatywy.
Problem nie wydaje się jednak poważny. Taki jednak może być. Dotyczy to zwłaszcza kobiet w ciąży. Nosicielki wirusa muszą być wyczulone na objawy opryszczki, bo HSV może być groźny dla płodu. Stąd też kampanie, które mają nadać tej dolegliwości poważny problem w oczach farmaceutów i lekarzy. Przy łagodnych objawach opryszczkę zwykle leczy się z plastrami z wyciągiem z wrotyczu, pastą z cynkiem. Domowe sposoby sugerują pastę do zębów, przyłożenie czosnku lub cebuli. Jednak na poważniejszy przebieg opryszczki zalecane są kremy i maście z lekami antywirusowymi, również w formie doustnego stosowania.
Tekst w oparciu o artykuł Michaela Dhara w serwisie livescience.com
Zdrowo CYFROWI
Człowiek w epoce informacji - wiedza praktyczna o nas samych
wtorek, 19 maja 2015
środa, 13 maja 2015
Dlaczego się starzejemy?
Być może przy okazji badań nad zespołem Wernera naukowcom udało się odkryć czynnik, który napędza normalne starzenie u człowieka. U osób chorych na tę przypadłość DNA jest zorganizowane w chaotyczny i rozluźniony sposób. Zespół określa się czasem progerią dorosłych. Pojawia się już na wczesnym etapie rozwoju i objawia zaćmą, cukrzycą typu 2, zwyrodnieniem stawów, nowotworami, siwieniem włosów i osteoporozą. W skrócie - człowiek starzeje się w przyspieszonym tempie.
Większość osób z zespołem Wernera nie dożywa 50 urodzin. Wszystkiemu winny jest gen o skrócie WRN, a właściwie jego uszkodzenie. A jest on potrzebny, aby DNA, gdzie znajduje się informacja genetyczna, utrzymane było w stabilności i integralności. Co robi dokładnie białko, które jest produktem wspomanianego genu, nie wiadomo.
Jak genetykom udało się zidentyfikować tak ważny gen? Potrafimy na poziomie hodowli komórkowej usuwać z nich różnymi metodami inżynierii genetycznej wybrany gen wykorzystując jego sekwencję. Badaniami nad zespołem Wernera zajmował się zespół Weiqi Zhang z Chińskiej Akademii Nauk. Badacze usunęli gen WRN z ludzkich komórek zarodkowych. Kiedy te dojrzały komórki zaczęły przypominać komórki pobrane od chorych na zespół Wernera, pod względem mutacji genetycznych. Zmienione, powiększone komórki widać na prawym zdjęciu.Objawy zdradzały przedwczesne starzenie - komórki traciły zdolność do dzielenia się i miały krótsze telomery (końcowe fragmenty chromosomów, które działają stabilizująco i zapobiega nowotworzeniu). Heterochromatyna zdezorganizowała sie. Sama chromatyna to forma zwinięcia DNA na białkach zwanych histonami, dzięki której mieści się ono w jądrze komórkowym. Wspomniana jej część powinna być ściśle upakowana. Jeśli tak nie jest oznacza to normalny efekt starzenia się.
I to właśnie rolą genu WRN jest zahamowanie starzenia się komórki poprzez ustabilizowanie upakowania DNA w heterochromatynie. Te fragmenty nici są jak centrala, która zawiaduje aktywnością genów i kierowaniem różnych białek. Wszystko zaczyna się burzyć, gdy zabraknie genu WRN.
Oczywiście szlaki sygnalizacyjne, rzadka choroba i enigmatycznie brzmiący gen nie wyglądają na nic, co by mogło odbić się na naszym życiu. Kolejne niszowe badanie, mozna powiedzieć. Jednak jeśli zrozumiemy jak ściśle upakowane DNA ulega destabilizacji nie tylko będziemy mogli zapobiec lub leczyć pacjentów z zespołem Wernera, ale i chorych na inne dolegliwości związane z wiekiem.
"Nasze badania łączą zespół Wernera z dezorganizacją heterochromatyny uwydatniając molekularny mechanizm przez który genetyczna mutacja prowadzi do ogólnego zaburzenia procesów zachodzących w komórce", mówi autor badań, Juan Carlos. "Wybiegając szerzej, sugeruje to, że zakumulowane zmiany w strukturze heterochromatyny mogą być głównym czynnikiem stojącym za starzeniem komórkowym. Samo narzuca się pytanie, czy te zmiany da się odwrócić, tak jak odremontowanie starego auta czy domu, aby zapobiec lub nawet odwrócić osłabienie stanu zdrowia lub chorobę związaną ze starzeniem."
Kolejny gen i kolejny krok ku drodze do długowieczności...
Na podstawie artykułu Janet Fang w serwisie iflscience.com
Zdjęcie: neurosciencenews.comsobota, 2 maja 2015
Czy grupa krwi przestanie mieć znaczenie?
Dość przełomowa informacja dobiegła do nas z Uniwersytetu w Kolumbii Brytyjskiej (Kanada). Opracowano tam enzym, który potrafi zmienić białka na powierzchni krwinek tak, by krew stała się typem uniwersalnego dawcy. Wybraźmy sobie wypadek motocyklisty, dość częsty przypadek o tej porze roku, którego zawożą do szpitala. Każda minuta się liczy. Potrzebna jest transfuzja krwi, ale nie ma na stanie jego rzadkiej grupy krwi, którą jest 0 Rh minus. Ten niestety umiera, bo poszukiwania w centrach krwiodawstwa trwały zbyt długo.
Czy uda się temu zapobiec? Czy opracowywana od dekad formuła teraz usunie największy problem krwiolecznictwa? Wspomniany enzym potrafi odciąć antygeny dla grupy krwi A i B, co pozwala upodobnić taką krew do grupy 0, która jest uniwersalną, bo nie wywołuje reakcji immunologicznej przeciw resztom cukrowym na powierzchni czerwonych krwinek (erytrocytów). Dokonanie opublikowano w czasopiśmie Journal of the American Chemical Society.
Same antygeny A i B to cukry przytwierdzone do powierzchni czerwonych krwinek. Kombinacja tych antygenów z komórkami krwi powoduje, że możemy mieć jedną z czterech grup krwi: A, B, AB, 0 (brak antygenów). To ma wpływ na to jaką możemy otrzymać krew i komu możemy jej użyczyć. Osoby z grupą 0 są uniwersalnymi dawcami - ich krew u osób z inną grupą krwi nie wywoła odrzutu.
Banki krwi mają problemy z posiadaniem krwi wszystkich grup. Stąd w latach 80. rozpoczęto badania nad enzymem uzuwającym antygeny z powierzchni krwinek. W Nowym Jorku udało się już wtedy zademonstrować enzym wyizolowany z ziaren zielonej kawy, który usuwał antygen B z krwinek. Próby kliniczne potwierdziły, że taka krew może być spokojnie podawana osobom z różnymi grupami krwi. Problemem była wtedy wydajność enzymu. W temperaturze fizjologicznej (ok. 37*C) wiele krwinek nadal posiadało antygen. Pomagało zwiększenie objętości enzymu i podwyższenie temperatury, ale to z kolei uszkadzało białka krwi.
Steve Withers z Uniwersytetu w Kolumbii Brytyjskiej znalazł się w grupie naukowej, która opracowała enzym, który skutecznie odcina antygeny krwi i zmienia ją na krew grupy 0. Jak tłumaczy: "Pomysł nie jest nowy, ale do tej pory potrzebowaliśmy tak wiele enzymu dla prawidłowego działania, że było to niepraktyczne. Teraz jestem pewien, że zrobiliśmy ogromny krok do przodu".
Enzym powstał na drodze tzw. metody ukierunkowanej ewolucji. Takie projektowanie białek polega na naturalnej selekcji i pozwala badaczowi wypracować białko, które spełnia postawiony cel. Punktem wyjścia był oryginalny enzym. Naukowcy wprowadzili do genu kodującego białko różne mutacje. Następnie obserwowali jak radzą sobie różne wersje białek i wybierali te, które najefektywniej usuwają antygeny. Dla wybranych powtarzali całą procedurę aż w piątej generacji uzyskali enzym, który działa 170 razy wydajniej.
Kierownik projektu, David Kwan, mówi: "Wyprodukowaliśmy zmutowany enzym, który bardzo wydajnie odcina reszty cukrowe w grupach krwi A i B oraz dużo skuteczniej usuwa podtypy antygenu A niż robił to enzym pierwotny.
Badania nadal nie są jednak skończone. Enzym pomimo poprawy działania nadal nie potrafi usunąć kompletnie wszystkich antygenów A i B z krwinek. Nasz system odpornościowy jest niesamowicie wrażliwy względem wykrywania obcych grup krwi. Nawet niewielkie jej ilości wywołują odpowiedź immunologiczną. Nim okrzyknie się sukces potrzebna jest całkowita pewność, że procedura nie zostawi zupełnie żadnych antygenów.
Artykuł na podstawie tekstu Josha Davisa z iflscience.com.
Zdjęcie: kenyakidz.com
Czy uda się temu zapobiec? Czy opracowywana od dekad formuła teraz usunie największy problem krwiolecznictwa? Wspomniany enzym potrafi odciąć antygeny dla grupy krwi A i B, co pozwala upodobnić taką krew do grupy 0, która jest uniwersalną, bo nie wywołuje reakcji immunologicznej przeciw resztom cukrowym na powierzchni czerwonych krwinek (erytrocytów). Dokonanie opublikowano w czasopiśmie Journal of the American Chemical Society.
Same antygeny A i B to cukry przytwierdzone do powierzchni czerwonych krwinek. Kombinacja tych antygenów z komórkami krwi powoduje, że możemy mieć jedną z czterech grup krwi: A, B, AB, 0 (brak antygenów). To ma wpływ na to jaką możemy otrzymać krew i komu możemy jej użyczyć. Osoby z grupą 0 są uniwersalnymi dawcami - ich krew u osób z inną grupą krwi nie wywoła odrzutu.
Banki krwi mają problemy z posiadaniem krwi wszystkich grup. Stąd w latach 80. rozpoczęto badania nad enzymem uzuwającym antygeny z powierzchni krwinek. W Nowym Jorku udało się już wtedy zademonstrować enzym wyizolowany z ziaren zielonej kawy, który usuwał antygen B z krwinek. Próby kliniczne potwierdziły, że taka krew może być spokojnie podawana osobom z różnymi grupami krwi. Problemem była wtedy wydajność enzymu. W temperaturze fizjologicznej (ok. 37*C) wiele krwinek nadal posiadało antygen. Pomagało zwiększenie objętości enzymu i podwyższenie temperatury, ale to z kolei uszkadzało białka krwi.
Steve Withers z Uniwersytetu w Kolumbii Brytyjskiej znalazł się w grupie naukowej, która opracowała enzym, który skutecznie odcina antygeny krwi i zmienia ją na krew grupy 0. Jak tłumaczy: "Pomysł nie jest nowy, ale do tej pory potrzebowaliśmy tak wiele enzymu dla prawidłowego działania, że było to niepraktyczne. Teraz jestem pewien, że zrobiliśmy ogromny krok do przodu".
Enzym powstał na drodze tzw. metody ukierunkowanej ewolucji. Takie projektowanie białek polega na naturalnej selekcji i pozwala badaczowi wypracować białko, które spełnia postawiony cel. Punktem wyjścia był oryginalny enzym. Naukowcy wprowadzili do genu kodującego białko różne mutacje. Następnie obserwowali jak radzą sobie różne wersje białek i wybierali te, które najefektywniej usuwają antygeny. Dla wybranych powtarzali całą procedurę aż w piątej generacji uzyskali enzym, który działa 170 razy wydajniej.
Kierownik projektu, David Kwan, mówi: "Wyprodukowaliśmy zmutowany enzym, który bardzo wydajnie odcina reszty cukrowe w grupach krwi A i B oraz dużo skuteczniej usuwa podtypy antygenu A niż robił to enzym pierwotny.
Badania nadal nie są jednak skończone. Enzym pomimo poprawy działania nadal nie potrafi usunąć kompletnie wszystkich antygenów A i B z krwinek. Nasz system odpornościowy jest niesamowicie wrażliwy względem wykrywania obcych grup krwi. Nawet niewielkie jej ilości wywołują odpowiedź immunologiczną. Nim okrzyknie się sukces potrzebna jest całkowita pewność, że procedura nie zostawi zupełnie żadnych antygenów.
Artykuł na podstawie tekstu Josha Davisa z iflscience.com.
Zdjęcie: kenyakidz.com
czwartek, 30 kwietnia 2015
10 zasad, by żyć dwa razy dłużej
Powrócimy jeszcze do dr Zhavornkova i jego ambitnego planu na 150 lat życia. Czy mu się uda? Na sprawdzenie może nie starczyć nam czasu. Jednak jeśli chcecie iść jego przykładem przeczytajcie jego rady.
"Tysiące lat ludzkiej historii pokazały, że ani dieta, ani ćwiczenia czy zioła nie wydłużają znacznie życia. Oto zasady, które ustaliłem, aby pozostać młodym do czasu aż technologie wydlużające życie znajdą się w powszechnym użyciu:
"Tysiące lat ludzkiej historii pokazały, że ani dieta, ani ćwiczenia czy zioła nie wydłużają znacznie życia. Oto zasady, które ustaliłem, aby pozostać młodym do czasu aż technologie wydlużające życie znajdą się w powszechnym użyciu:
- Unikaj psychicznego starzenia.
Ustaw swój oczekiwany czas życia na teoretycznie możliwy, ale będący dla ciebie wyzwaniem. W tym momencie dążę do 170 lat. - Wygospodaruj sobie więcej czasu dla siebie i swoich badań.
Odłóż posiadanie dzieci, aby uniknąć odpowiedzialności z jaką związane jest narodzenie dziecka. Twoim priorytetem ma być zdrowie i wiedza, a nie korzyści związane z materialnym statusem. Nieustannie inwestuj w edukację swoją i swojego otoczenia. - Trzymaj się młodego towarzystwa.
Utrzymuj kontakty z mlodymi ludźmi, a najlepiej młodymi naukowcami i lekarzami. Okazuje się, że nauczyciele akademiccy żyją dłużej i pozostają intelektualnie sprawni dużo dłużej niż reszta populacji. - Angażuj się w badaniach nad starzeniem.
Wspieraj i aktywnie uczestnicz w badadaniach nad starzeniem i długowiecznością. Jedynie wiedza z pierwszej ręki w tej dziedzinie pozwoli ci z czystym sumieniem brać właściwe leki na receptę spowalniajace starzenie lub niwelujące zmiany z nim związane. Część z nich jest już dostępna. - Utrzymuj swoje ciało w zdrowiu.
Śpij 7 godzin (niestety nie mogę sobie pozwolić na taki luksus), stosuj przerywane ograniczanie kalorii w swojej diecie, ćwicz jogę i okresowo wykonuj ćwiczenia siłowe. Utrzymuj swój indeks masy ciała (BMI) pomiędzy 20 a 25. Wystrzegaj się stanów zapalnych i unikaj sytuacji prowadzących do rozwijania się chorób. - Poznać swoje możliwości.
Wykonaj podstawowe testy genetyczne, by poznać swoje predyspozycje do rozwinięcia się najczęstszych chorób i odpowiedź swojego organizmu na różne leki. - Kontroluj swoje zdrowie.
Regularnie rób badania na parametry biochemiczne krwi, liczbę krwinek, tętno, aktywność i inne wskaźniki. - Zacznij brać geroprotektory.
Po przebadaniu siebie i zapoznaniu się ze współczesną wiedzą na temat walki ze starością rozpocznij stosowanie zindywidualizowanego pod siebie zestawu gerontoprotektorów, czyli leków hamujących starzenie. - Przechowuj próbki swoich badań.
Zmagazynuj próbki swojej krwi i tkanek w biobanku dla przyszłych badań. - Uczyń swoje życie ciekawym i wartym starań o długowieczność.
Znajdź dziedzinę badań [powiedziałbym w ogóle życia], która naprawdę cię wciąga. Czytaj literaturę science fiction i bądź otwarty na świat gier wideo... bo życie nigdy nie powinno być nudne."
Artykuł na podstawie tekstu Sarah Knapton w Telegraph z 25.04.2015.
Zdjęcie: photoblog.com/duds98
Zdjęcie: photoblog.com/duds98
środa, 29 kwietnia 2015
O tym jak pewien lekarz chce dożyć 150 lat
Opowiem wam o lekarzu - specjaliście od walki ze starością ( Polsce powiedzielibyśmy gerontologu) - dr Alexie Zhavoronkovie. Uważa on, że zdrowe żywienie, postępy w medycynie i szerokie użycie antybiotyków wydłuży nasze życie dużo bardziej niż przypuszczamy. Postanowił on zrobić test na samym sobie - żyć zgodnie z zasadami, które dadzą mu szansę na życie do późnej starości.
Co zatem robi? Bierze 100 różnych leków i suplementów diety każdego dnia, ćwiczy regularnie, często chodzi na kontrole swojego zdrowia i monitoruje parametry biochemiczne krwi i hematokrytu. Szczepi się jak tylko pojawią się odpowiednie dla sezonu szczepionki. Swoje pragnienia do założenia rodziny i posiadania dzieci przedłożył na rzecz walki ze starością. Całą akcję nagłośnił Telegraph. Wszysko to po doniesieniu sprzed kilku tygodni kiedy to austriaccy badacze przy obecnym postępie w opiece zdrowotnej za okres starości uznali przekroczenie 74 roku życia.
Dr Alex mając obecnie 37 lat śmiało przekonuje, że ludzie po siedemdziesiątce, którzy utrzymują się w dobrym zdrowiu mają szansę dotrwać do 150 urodzin: "Ludzie, obecni 110-latkowie przeżyli trudne czasy, kiedy antybiotyki nie były możliwe, a nasza wiedza o biologii człowieka nie odbiegała aż tak znacznie od czasów epoki kamienia łupanego. Długość życia tych ludzi zależała w znacznej mierze od szczęścia i odporności na stres uwarunkowanej przez wiele czynników, w tym geny."
"Jednak ludzie żyjący obecnie doświadczą owoców badań biomedycznych, które pojawią się na rynku i stopniowo będą obniżać śmiertelność wynikającą z wielu chorób i dłuższego życia." - kontynuuje. "Myślę, że za 2 -3 lata pojawią się skuteczne leki oparte o właśnie zatwierdzone medykamenty. Pozwolą one ludziom pozostwać młodszymi i zdrowszymi do czasu aż medycyna regeneracyjna i terapia genowa stanie się dostępna i wydłuży ich życie na kolejne lata."
Według lekarza największym winowajcą nie jest biologia, a czynniki ekonomiczne, społeczne i związane ze stylem życia. To jak walczymy z czasem zależy w dużej mierze od naszego podejścia. Najbardziej dolegliwe jest starzenie psychiczne. Ludzie tak wyewoluowali, że akceptują oczywisty spadek i utratę sprawności. Nasze nastawienie do życia, zachowanie, takie wydarzenia jak narodziny dziecka lub emerytura pobudza wiele procesów, które są bardzo trudne do odwrócenia.
Swoją oczekiwaną długość życia zwykle szacujemy na podstawie historii naszej rodziny i średniej życia dla kraju. To sprawia, że nie oczekujemy więcej. W Stanach Zjednoczonych średni oczekiwany czas życia dziewczynki wynosi 83 lata, chłopca 79 lat. Eksperci są jednak zdania, że przy stosowaniu wszystkich zabiegów przeciwstarzeniowych wiele z tych niemowląt będzie żyło znacznie dłużej. Proste zmiany w codziennym życiu jak regularne spacery, pozbycie się z diety cukru, soli i tłuszczy oraz wykorzystanie dostępnych obecnie leków, np. statyn, mogą wydłużyć życie.
Problem w tym, że trudno przekonać ludzi do tego co dla nich dobre. Na Uniwersytecie w Cardiff przeprowadzono w 1979 roku eksperyment na 2 500 mężczyznach i poproszono o przestrzeganie 5 zasad - jedz zdrowo, ćwicz, mniej pij, utrzymuj niską wagę i nigdy nie pal. Minęły cztery dekady. Jedynie 25 z badanych udało się stosować do tych zaleceń. Są teraz znacznie sprawniejsi i zdrowsi niż ci co się poddali.
W przełomowym 35-letnim badaniu prowadzonym pod kierunkiem dr Petera Ellwooda: "okazało się, że możmy ograniczyć wystąpienie raka czy demencji. Uprawianie zdrowego stylu życia jest lepsze niż jakakolwiek tabletka. Udowodniono, że umożliwia to sprawne i aktywne życie po 65 roku życia.
Dr Zhakoronkov przekonuje, że można pokonać ograniczenia jakie narzuciła na nas ewolucja, by żyć tylko tak długo jak jest to niezbędne do wychowania potomstwa: "Jeśli spojrzymy na poprzednie wieki, długość życia w krajach rozwiniętych podwoiła się nawet bez zabiegów technologicznych. A zatem nawet katastrofy takie jak globalny kryzys gospodarczy, zwiększona aktywności walk religijnych czy bioterroryzm pozwolą na dłuższe życie obecnie żyjącym."
Samo nazwisko badacza nie brzmi anglosasko, bo jest to w istocie Rosjanin. Pracuje również w Moskiewskim Instytucie Fizyki i Technologii i kieruje labolatorium medycyny regeneracyjnej w Federalnej Klinice Badawczej przy Centrum Hematologii Pediatrycznej, Onkologii i Immunologii w Moskowie. Prezesuje też firmie biotechnologicznej specjalizującej się w odkrywaniu leków na raka i starzenie. Zaplecza do walki z czasem zatem nie brakuje. Oby jego słowa się sprawdziły - z korzyścią dla niego i dla nas...
Artykuł na podstawie tekstu Sarah Knapton w Telegraph z 25.04.2015.
Zdjęcie: visiongenomics.com
Co zatem robi? Bierze 100 różnych leków i suplementów diety każdego dnia, ćwiczy regularnie, często chodzi na kontrole swojego zdrowia i monitoruje parametry biochemiczne krwi i hematokrytu. Szczepi się jak tylko pojawią się odpowiednie dla sezonu szczepionki. Swoje pragnienia do założenia rodziny i posiadania dzieci przedłożył na rzecz walki ze starością. Całą akcję nagłośnił Telegraph. Wszysko to po doniesieniu sprzed kilku tygodni kiedy to austriaccy badacze przy obecnym postępie w opiece zdrowotnej za okres starości uznali przekroczenie 74 roku życia.
Dr Alex mając obecnie 37 lat śmiało przekonuje, że ludzie po siedemdziesiątce, którzy utrzymują się w dobrym zdrowiu mają szansę dotrwać do 150 urodzin: "Ludzie, obecni 110-latkowie przeżyli trudne czasy, kiedy antybiotyki nie były możliwe, a nasza wiedza o biologii człowieka nie odbiegała aż tak znacznie od czasów epoki kamienia łupanego. Długość życia tych ludzi zależała w znacznej mierze od szczęścia i odporności na stres uwarunkowanej przez wiele czynników, w tym geny."
"Jednak ludzie żyjący obecnie doświadczą owoców badań biomedycznych, które pojawią się na rynku i stopniowo będą obniżać śmiertelność wynikającą z wielu chorób i dłuższego życia." - kontynuuje. "Myślę, że za 2 -3 lata pojawią się skuteczne leki oparte o właśnie zatwierdzone medykamenty. Pozwolą one ludziom pozostwać młodszymi i zdrowszymi do czasu aż medycyna regeneracyjna i terapia genowa stanie się dostępna i wydłuży ich życie na kolejne lata."
Według lekarza największym winowajcą nie jest biologia, a czynniki ekonomiczne, społeczne i związane ze stylem życia. To jak walczymy z czasem zależy w dużej mierze od naszego podejścia. Najbardziej dolegliwe jest starzenie psychiczne. Ludzie tak wyewoluowali, że akceptują oczywisty spadek i utratę sprawności. Nasze nastawienie do życia, zachowanie, takie wydarzenia jak narodziny dziecka lub emerytura pobudza wiele procesów, które są bardzo trudne do odwrócenia.
Swoją oczekiwaną długość życia zwykle szacujemy na podstawie historii naszej rodziny i średniej życia dla kraju. To sprawia, że nie oczekujemy więcej. W Stanach Zjednoczonych średni oczekiwany czas życia dziewczynki wynosi 83 lata, chłopca 79 lat. Eksperci są jednak zdania, że przy stosowaniu wszystkich zabiegów przeciwstarzeniowych wiele z tych niemowląt będzie żyło znacznie dłużej. Proste zmiany w codziennym życiu jak regularne spacery, pozbycie się z diety cukru, soli i tłuszczy oraz wykorzystanie dostępnych obecnie leków, np. statyn, mogą wydłużyć życie.
Problem w tym, że trudno przekonać ludzi do tego co dla nich dobre. Na Uniwersytecie w Cardiff przeprowadzono w 1979 roku eksperyment na 2 500 mężczyznach i poproszono o przestrzeganie 5 zasad - jedz zdrowo, ćwicz, mniej pij, utrzymuj niską wagę i nigdy nie pal. Minęły cztery dekady. Jedynie 25 z badanych udało się stosować do tych zaleceń. Są teraz znacznie sprawniejsi i zdrowsi niż ci co się poddali.
W przełomowym 35-letnim badaniu prowadzonym pod kierunkiem dr Petera Ellwooda: "okazało się, że możmy ograniczyć wystąpienie raka czy demencji. Uprawianie zdrowego stylu życia jest lepsze niż jakakolwiek tabletka. Udowodniono, że umożliwia to sprawne i aktywne życie po 65 roku życia.
Dr Zhakoronkov przekonuje, że można pokonać ograniczenia jakie narzuciła na nas ewolucja, by żyć tylko tak długo jak jest to niezbędne do wychowania potomstwa: "Jeśli spojrzymy na poprzednie wieki, długość życia w krajach rozwiniętych podwoiła się nawet bez zabiegów technologicznych. A zatem nawet katastrofy takie jak globalny kryzys gospodarczy, zwiększona aktywności walk religijnych czy bioterroryzm pozwolą na dłuższe życie obecnie żyjącym."
Samo nazwisko badacza nie brzmi anglosasko, bo jest to w istocie Rosjanin. Pracuje również w Moskiewskim Instytucie Fizyki i Technologii i kieruje labolatorium medycyny regeneracyjnej w Federalnej Klinice Badawczej przy Centrum Hematologii Pediatrycznej, Onkologii i Immunologii w Moskowie. Prezesuje też firmie biotechnologicznej specjalizującej się w odkrywaniu leków na raka i starzenie. Zaplecza do walki z czasem zatem nie brakuje. Oby jego słowa się sprawdziły - z korzyścią dla niego i dla nas...
Artykuł na podstawie tekstu Sarah Knapton w Telegraph z 25.04.2015.
Zdjęcie: visiongenomics.com
wtorek, 28 kwietnia 2015
6 produktów, które poprawią sprawność twojego mózgu
Ostatni wpis był trochę dołujący. Na zanieczyszczenie powietrza my jako jednostki nie możemy wiele zrobić. Sąsiada, która wrzuca plastik do pieca i truje otoczenie trudno przekonać do zmiany nawyków. Niewielu odważy się w takiej sytuacji nawet zwrócić mu uwagę. W tym wpisie dla przeciwwagi podam parę produktów, które mają zbawienny wpływ na nasz mózg.
Przede wszystkim są to pokarmy bogate w antyoksydanty i kwasy tłuszczowe omega-3.
Na początek pomarańcz, czyli marchew. Jest nie tylko dobra dla wzroku, ale i układu nerwowego. Zawiera luteolinę, która ogranicza braki w pamięci związane z wiekiem oraz zapalenie, które może dotknąć mózg. Potwierdzają to badania z 2010 roku w trakcie których myszom podawano dziennie 20 mg luteoliny, co osłabiło zapalenie ich mózgu. Dodatkowo ich pamięć osiągnęła stan typowy dla młodszego wieku. Pamiętaj jednak, że sporą dawkę luteoliny znajdziesz też w oliwie z oliwek, pieprzu i selerze.
Jasnobrązowa skorupka orzecha włoskiego kryje w sobie skarb, który sam w sobie przypomina mózg. Tę sugestię potwierdzają badania z 2009 roku, gdzie starzejące się szczury z dietą o zawartości 2% orzechów ujawniały cofanie się oznak starzenia mózgu, w tym wykorzystywania i przetwarzania informacji. Rok później kolejne doniesienie na myszach z chorobą Alzheimera karmionych orzechami potwierdziło poprawę w uczeniu się, pamięci i koordynacji ruchów. Orzechy włoskie zawierają dużo antyoksydantów, które przeciwdziałają niszczeniu DNA w komórkach mózgu przez wolne rodniki.
Kolejny kolor to purpura, a więc jagody. Wiele badań potwierdza, że poprawiają pamięć. Eksperyment z 2010 roku pokazał, że dorosłe osoby przez 12 tygodni zażywające soku z dzikich jagód, które zaczęły doświadczać drobnych problemów z pamięcią po zmianie diety wykazywały lepsze zdolności do nauki i wydajniej przypominały sobie fakty z przeszłości. Grupą kontrolną byli badani, którzy nie korzystali z takiej suplementacji. Pozytywnym skutkiem zażywania jagód było też rzadsze występowanie objawów depresji.
Wyniki badań potwierdzają, że w takich owocach jak truskawki i jagody znajduje się podwyższona zawartość antyoksydantów, co zmniejsza stres komórkowy związany ze starzeniem i pobudza przekazywanie sygnałów w mózgu. 6-mięsięczne szczury z taką dieta miały lepszą pamięć i lepszą orientację przestrzenną.
Biel to ryby. A w nich znajduje się tłuszcz i kwasy omega-3, które pomagają opóźnić spadek zdolności poznawczych postępujący z wiekiem. Niestety w przypadku chorych na Alzheimera zażywanie rybiego oleju nie przyniosło oczekiwanych skutków. Ważne wnioski przynoszą badania z 2005 roku, gdzie osoby mające ponad 65 lat i jedzące dwa dania z rybami na tydzień przez 6 lat miały o 13% spowolniony proces obniżania się sprawności intelektualnej powiązany z wiekiem, względem osób niejedzących ryb regularnie. Ci, którzy jedli ryby rzadziej - raz na tydzień - mieli o 10% zmniejszone osłabienie zdolności poznawczych. Tak pozytywne wyniki mogą być też skutkiem wysokiej zawartości witaminy B12, która pomaga chronić przed chorobą Alzheimera.
Brąz i czerń to kolory herbaty i kawy. Okazuje się, że te dwie używki nie tylko odpowiadają za poranne orzeźwienie. Oprócz poprawy zdolności poprawczych mogą chronić przed chorobą Alzheimera. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych w 2010 roku , gdzie myszom z wbudowaną genetycznie chorobą Alzheimera podawano kawę z kofeiną. Ich stan poprawił się - postęp choroby wyhamował lub nawet ta nigdy się nie ujawniła. Badacze stwierdzili, że kawa może być elementem terapii tej choroby wieku starszego.
Herbata równiez przejawia pozytywne oddziaływanie na nasz mózg. Pijący herbaty lepiej wypadali w testach pamięciowych i skuteczniej przetwarzali informacje. Wykazała to próba 716 Chińczyków mających ponad 55 lat.
Ostatni kolor dla twojego mózgu to zieleń, a zatem szpinak. W postaci papki nie wygląda najlepiej i za sczególnie nie smakuje (choć znajdzie się parę ciekawych dań z tym warzywem). Jednak w jego liściach kryje się mnóstwo witaminy C i E wspomagających myślenie. Gerontolodzy przeprowadzili na szczurach doświaczenie, które ujawniło 500 - 900 % przyrost tkanki mózgowej i nerwowej w ciągu 8 miesięcy suplementowanej diety w witaminę E. Ponadto wywoływała ona uwalnianie się większej ilości dopaminy w mózgu, czyli chemicznego substytutu "przyjemności", która kontroluje przepływ informacji pomiędzy różnymi partiami mózgu.
W 2000 roku w magazynie Brain Research ukazał się artykuł pokazujący odrócenie deficytów w pamięci i zdolnościach motorycznych zwiazanych z wiekiem u starzejących się szczurów karmionych szpinakiem, truskawkami i jagodami.
Pamiętajcie zatem o wspomnianych warzywach, owocach i napojach. Nie zapominajcie przy tym o grach i łamigłowkach, które utrzymują mózg w dobrej formie. Uważa się, że jedną z najlepszych metod na ćwiczenie zdolności intelektualnych jest nauka języków obcych.
Artykuł na podstawie tekstu Amandy Chan z livescience.com
Zdjęcia: pixshark.com | 1.bp.blogspot.com | interfility.com | encrypted-tbn1.gstatic.com
Przede wszystkim są to pokarmy bogate w antyoksydanty i kwasy tłuszczowe omega-3.
Na początek pomarańcz, czyli marchew. Jest nie tylko dobra dla wzroku, ale i układu nerwowego. Zawiera luteolinę, która ogranicza braki w pamięci związane z wiekiem oraz zapalenie, które może dotknąć mózg. Potwierdzają to badania z 2010 roku w trakcie których myszom podawano dziennie 20 mg luteoliny, co osłabiło zapalenie ich mózgu. Dodatkowo ich pamięć osiągnęła stan typowy dla młodszego wieku. Pamiętaj jednak, że sporą dawkę luteoliny znajdziesz też w oliwie z oliwek, pieprzu i selerze.
Jasnobrązowa skorupka orzecha włoskiego kryje w sobie skarb, który sam w sobie przypomina mózg. Tę sugestię potwierdzają badania z 2009 roku, gdzie starzejące się szczury z dietą o zawartości 2% orzechów ujawniały cofanie się oznak starzenia mózgu, w tym wykorzystywania i przetwarzania informacji. Rok później kolejne doniesienie na myszach z chorobą Alzheimera karmionych orzechami potwierdziło poprawę w uczeniu się, pamięci i koordynacji ruchów. Orzechy włoskie zawierają dużo antyoksydantów, które przeciwdziałają niszczeniu DNA w komórkach mózgu przez wolne rodniki.
Kolejny kolor to purpura, a więc jagody. Wiele badań potwierdza, że poprawiają pamięć. Eksperyment z 2010 roku pokazał, że dorosłe osoby przez 12 tygodni zażywające soku z dzikich jagód, które zaczęły doświadczać drobnych problemów z pamięcią po zmianie diety wykazywały lepsze zdolności do nauki i wydajniej przypominały sobie fakty z przeszłości. Grupą kontrolną byli badani, którzy nie korzystali z takiej suplementacji. Pozytywnym skutkiem zażywania jagód było też rzadsze występowanie objawów depresji.
Wyniki badań potwierdzają, że w takich owocach jak truskawki i jagody znajduje się podwyższona zawartość antyoksydantów, co zmniejsza stres komórkowy związany ze starzeniem i pobudza przekazywanie sygnałów w mózgu. 6-mięsięczne szczury z taką dieta miały lepszą pamięć i lepszą orientację przestrzenną.
Biel to ryby. A w nich znajduje się tłuszcz i kwasy omega-3, które pomagają opóźnić spadek zdolności poznawczych postępujący z wiekiem. Niestety w przypadku chorych na Alzheimera zażywanie rybiego oleju nie przyniosło oczekiwanych skutków. Ważne wnioski przynoszą badania z 2005 roku, gdzie osoby mające ponad 65 lat i jedzące dwa dania z rybami na tydzień przez 6 lat miały o 13% spowolniony proces obniżania się sprawności intelektualnej powiązany z wiekiem, względem osób niejedzących ryb regularnie. Ci, którzy jedli ryby rzadziej - raz na tydzień - mieli o 10% zmniejszone osłabienie zdolności poznawczych. Tak pozytywne wyniki mogą być też skutkiem wysokiej zawartości witaminy B12, która pomaga chronić przed chorobą Alzheimera.
Brąz i czerń to kolory herbaty i kawy. Okazuje się, że te dwie używki nie tylko odpowiadają za poranne orzeźwienie. Oprócz poprawy zdolności poprawczych mogą chronić przed chorobą Alzheimera. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych w 2010 roku , gdzie myszom z wbudowaną genetycznie chorobą Alzheimera podawano kawę z kofeiną. Ich stan poprawił się - postęp choroby wyhamował lub nawet ta nigdy się nie ujawniła. Badacze stwierdzili, że kawa może być elementem terapii tej choroby wieku starszego.
Herbata równiez przejawia pozytywne oddziaływanie na nasz mózg. Pijący herbaty lepiej wypadali w testach pamięciowych i skuteczniej przetwarzali informacje. Wykazała to próba 716 Chińczyków mających ponad 55 lat.
Ostatni kolor dla twojego mózgu to zieleń, a zatem szpinak. W postaci papki nie wygląda najlepiej i za sczególnie nie smakuje (choć znajdzie się parę ciekawych dań z tym warzywem). Jednak w jego liściach kryje się mnóstwo witaminy C i E wspomagających myślenie. Gerontolodzy przeprowadzili na szczurach doświaczenie, które ujawniło 500 - 900 % przyrost tkanki mózgowej i nerwowej w ciągu 8 miesięcy suplementowanej diety w witaminę E. Ponadto wywoływała ona uwalnianie się większej ilości dopaminy w mózgu, czyli chemicznego substytutu "przyjemności", która kontroluje przepływ informacji pomiędzy różnymi partiami mózgu.
W 2000 roku w magazynie Brain Research ukazał się artykuł pokazujący odrócenie deficytów w pamięci i zdolnościach motorycznych zwiazanych z wiekiem u starzejących się szczurów karmionych szpinakiem, truskawkami i jagodami.
Pamiętajcie zatem o wspomnianych warzywach, owocach i napojach. Nie zapominajcie przy tym o grach i łamigłowkach, które utrzymują mózg w dobrej formie. Uważa się, że jedną z najlepszych metod na ćwiczenie zdolności intelektualnych jest nauka języków obcych.
Artykuł na podstawie tekstu Amandy Chan z livescience.com
Zdjęcia: pixshark.com | 1.bp.blogspot.com | interfility.com | encrypted-tbn1.gstatic.com
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Zanieczyszczone powietrze może zmniejszyć mózg
W Polsce głównym źródłem energii jest węgiel. Nasze bogactwo naturalne nie sprzyja zdrowiu. W najbardziej zanieczyszczonych produktami spalania miastach ludzie żyją krócej. Są to Katowice, Sosnowiec, Zabrze, Gliwice, Nowy Sącz i cierpiący przez smog Kraków. Teraz okazuje się, że oprócz szkodliwości na układ oddechowy zapylenie z powietrza może mieć negatywny wpływ na mózg.
Regularne wdychanie zanieczyszczonego powietrza po pewnym czasie prowadzi do zaburzeń poznawczych. W badaniach wzięto pod uwagę 943 mieszkańców Nowej Angli w wieku co najmniej 50 lat. Do oceny stanu zdrowia - struktury mózgu - wykorzystano rezonans magnetyczny (MRI) porównując zdjęcia osób z obszarów o czystym i zanieczyszczonym powietrzu.
Okazało się, że już wzrost o 2 mikrogramy drobnych cząstek w metrze sześciennym powietrza powodowało zmniejszenie się objętości mózgu o 0,32%. Te drobiny pochodziły między innymi z rur wydechowych samochodów, ścierania się opon, wyziewów kominowych itp.
Prowadząca badania, Elissa H. Wilker z Centrum Medycznego w Bostonie, tłumaczy, że taka zmiana w mózgu odpowiada jednemu rokowi starzenia się tego organu. Ubytek objętości mózgu wynika z utraty neuronów, który normalnie przychodzi z wiekiem. Zwiększenie zapylenia o te 2 mikrogramy cząstek jest związane również ze wzrostem o 46% wystąpienia tzw. udaru niemego, bez objawów klinicznych. Widać go tylko na skanach mózgu. Mimo to przejawia się słabszymi funkcjami poznawczymi i otępieniem.
Jak to się dzieje, że zanieczyszczenie powietrza wpływa akurat na mózg? Nie wiadomo. Na razie można przypuszczać, że jest to skutek pojawienia się zapalenia, które wykrywano w przypadkach osób ze zmniejszoną objętością tego narządu.
Warto zatem po raz kolejny zastanowić się, czy chcemy tak konsekwentnie upierać się przy obecnym modelu pozyskiwania energii. Wprowadzanie w kraju odnawialnej energii przychodzi z trudem. Sprzeciwy budzi też energia atomowa. Tymczasem palenie węglem skraca nam długość życia nawet o parę lat i obniża jego jakość. Zdecydowanie dotyczy to w największym stopniu Górnego Śląska i Małopolski. Przydałyby się polskie badania dotyczące ośrodkowego układu nerwowego u mieszkańców właśnie tych regionów.
Na podstawie artykułu Agaty Błaszczak z news.discovery.com
Zdjęcie: ecology.com
Regularne wdychanie zanieczyszczonego powietrza po pewnym czasie prowadzi do zaburzeń poznawczych. W badaniach wzięto pod uwagę 943 mieszkańców Nowej Angli w wieku co najmniej 50 lat. Do oceny stanu zdrowia - struktury mózgu - wykorzystano rezonans magnetyczny (MRI) porównując zdjęcia osób z obszarów o czystym i zanieczyszczonym powietrzu.
Okazało się, że już wzrost o 2 mikrogramy drobnych cząstek w metrze sześciennym powietrza powodowało zmniejszenie się objętości mózgu o 0,32%. Te drobiny pochodziły między innymi z rur wydechowych samochodów, ścierania się opon, wyziewów kominowych itp.
Prowadząca badania, Elissa H. Wilker z Centrum Medycznego w Bostonie, tłumaczy, że taka zmiana w mózgu odpowiada jednemu rokowi starzenia się tego organu. Ubytek objętości mózgu wynika z utraty neuronów, który normalnie przychodzi z wiekiem. Zwiększenie zapylenia o te 2 mikrogramy cząstek jest związane również ze wzrostem o 46% wystąpienia tzw. udaru niemego, bez objawów klinicznych. Widać go tylko na skanach mózgu. Mimo to przejawia się słabszymi funkcjami poznawczymi i otępieniem.
Jak to się dzieje, że zanieczyszczenie powietrza wpływa akurat na mózg? Nie wiadomo. Na razie można przypuszczać, że jest to skutek pojawienia się zapalenia, które wykrywano w przypadkach osób ze zmniejszoną objętością tego narządu.
Warto zatem po raz kolejny zastanowić się, czy chcemy tak konsekwentnie upierać się przy obecnym modelu pozyskiwania energii. Wprowadzanie w kraju odnawialnej energii przychodzi z trudem. Sprzeciwy budzi też energia atomowa. Tymczasem palenie węglem skraca nam długość życia nawet o parę lat i obniża jego jakość. Zdecydowanie dotyczy to w największym stopniu Górnego Śląska i Małopolski. Przydałyby się polskie badania dotyczące ośrodkowego układu nerwowego u mieszkańców właśnie tych regionów.
Na podstawie artykułu Agaty Błaszczak z news.discovery.com
Zdjęcie: ecology.com
niedziela, 26 kwietnia 2015
Czy pobranie krwi powie kobietom o przyszłym raku piersi?
Polska nie wygląda najlepiej pod względem wykrywalności nowotworów. Dotyczy to również najczęściej występującego raka piersi. Każdego roku rejestruje się aż 12 tysięcy nowych przypadków. Kobiety boją się mammografii, choć choroba wcześnie wykryta jest wyleczalna. Być może wkrótce pojawi się jeszcze prostsza metoda jej wykrycia - test krwi.
Nowo opracowany test krwi może być lepszym rozwiązaniem dla wczesnej detekcji raka piersi niż mammografia. Do tej pory przetestowano go na grupie 868 Dunek.
Od lat naukowcy szukają nowych markerów pomagających w wykryciu nowotworu, choć z umiarkowanymi skutkami. Zespół Rasmusa Bro z Uniwersytetu w Kopenhadze wykorzystał w tym celu metodę używaną do kontroli złożonych procesów w przemyśle spożywczym. Grupa zamiast analizować pojedyncze biomarkery przeanalizowała wszystkie składniki znajdujące się w próbce krwi. Bro tłumaczy, że im więcej wysokiej jakości pomiarów bierze się od badanych dla oceny ryzyka zachorowania na raka (tutaj raka piersi) tym lepiej da się opracować model rozwiązujący złożone problemy.
Oryginalne podejście pozwoliło na opracowanie biokonturu - złożonego wzoru istotnych informacji. Nie pokazuje on istotności poszczególnych biomarkerów, ale interakcje między nimi. Ważne jest zatem całościowe spojrzenie, a nie wybieranie pojedynczych znaczników.
Metoda biokonturu zastała przetestowana na 400 kobietach, które zgodziły się na oddanie ich osocza. Przy pierwszym badaniu nie miały nowotworu. Zdiagnozowano go jednak po 2 - 7 latach. Brane były też przypadkipacjentek zdrowych przez cały czas eksperymentu, W ten sposób stworzono metaboliczny profil krwi dla każdej próby, czyli wszystkich produktów przemiany materii jakie się w niej znajdują.
Duńska metoda jest lepsza niż szeroko stosowana mammografia, bo ta druga wykrywa raka piersi dopiero po pojawieniu się tej choroby. Bro dodaje, że choć test nie jest idealny to jednak pozwala na przewidzenie nowotworu na lata przed jego pojawieniem. Biokuntur wskaże, że istnieje wysokie ryzyko zachorowania w ciągu 2 - 5 lat po pobraniu krwi. Twórcy testu oceniają jego sprawdzalność aż na 80%.
Na podstawie artykułu Janet Fang z iflscience.com
Zdjęcie: news.health.com
Nowo opracowany test krwi może być lepszym rozwiązaniem dla wczesnej detekcji raka piersi niż mammografia. Do tej pory przetestowano go na grupie 868 Dunek.
Od lat naukowcy szukają nowych markerów pomagających w wykryciu nowotworu, choć z umiarkowanymi skutkami. Zespół Rasmusa Bro z Uniwersytetu w Kopenhadze wykorzystał w tym celu metodę używaną do kontroli złożonych procesów w przemyśle spożywczym. Grupa zamiast analizować pojedyncze biomarkery przeanalizowała wszystkie składniki znajdujące się w próbce krwi. Bro tłumaczy, że im więcej wysokiej jakości pomiarów bierze się od badanych dla oceny ryzyka zachorowania na raka (tutaj raka piersi) tym lepiej da się opracować model rozwiązujący złożone problemy.
Oryginalne podejście pozwoliło na opracowanie biokonturu - złożonego wzoru istotnych informacji. Nie pokazuje on istotności poszczególnych biomarkerów, ale interakcje między nimi. Ważne jest zatem całościowe spojrzenie, a nie wybieranie pojedynczych znaczników.
Metoda biokonturu zastała przetestowana na 400 kobietach, które zgodziły się na oddanie ich osocza. Przy pierwszym badaniu nie miały nowotworu. Zdiagnozowano go jednak po 2 - 7 latach. Brane były też przypadkipacjentek zdrowych przez cały czas eksperymentu, W ten sposób stworzono metaboliczny profil krwi dla każdej próby, czyli wszystkich produktów przemiany materii jakie się w niej znajdują.
Duńska metoda jest lepsza niż szeroko stosowana mammografia, bo ta druga wykrywa raka piersi dopiero po pojawieniu się tej choroby. Bro dodaje, że choć test nie jest idealny to jednak pozwala na przewidzenie nowotworu na lata przed jego pojawieniem. Biokuntur wskaże, że istnieje wysokie ryzyko zachorowania w ciągu 2 - 5 lat po pobraniu krwi. Twórcy testu oceniają jego sprawdzalność aż na 80%.
Na podstawie artykułu Janet Fang z iflscience.com
Zdjęcie: news.health.com
sobota, 25 kwietnia 2015
Co wpływa na wzrost, czyli dlaczego Holendrzy są najwyższym narodem świata?
Nie zastanawialiście się nigdy dlaczego jedni są wyżsi od drugich? Te różnice nie tylko dotyczą różnych regionów świata, ale i krajów w obrębie kontynentów. Powiecie, że chodzi o geny. Tylko jak wytłumaczycie fakt, że synowie są wyżsi od ojców, tak jak jest w moim przypadku. Lepsze odżywianie młodszego pokolenia? Wpływ klimatu? Przyjrzyjmy się najwyższemu narodowi świata.
Chodzi o małe państwo nie tak znowu bardzo oddalone od Polski. Holendrzy w ciągu ostatnich 150 lat zwiększyli swój wzrost aż o 20 cm. Średnio mierzą już 183 cm. Naukowcy tłumaczą to zamożnością społeczeństwa, bogatą dietą i dobrą opieką zdrowotną. Jednak jeszcze jest coś na rzeczy. Holenderski zryw wzrostu może być przykładem trwającego na naszych oczach działania ludzkiej ewolucji.
Ostatnie dane pokazują, że wysocy Holendrzy przeważnie mają więcej dzieci i więcej z nich osiąga dorosłość. Oznacza to, że geny odpowiedzialne za wysokość stają się coraz częstsze, tak tłumaczą to biolodzy behawioralni.
Prowadzący badania na holenderskiej populacji Stephen Stearns dodaje: "Nasze badania przekonują, że na ludzkie populacje nadal działa dobór naturalny. To dotyka najważniejszych aspektów rozumienia naszej natury i tego jak bardzo jest plastyczna." Z własnego doświadczenia wie, że faktycznie mężczyźni z północnej Holandii są wysocy.
Przez wiele lat to mieszkańcy USA byli najwyższym narodem świata - dwa wieki temu przewyższali Holendrów o 5 - 8 cm. Dzisiaj mogą się poszczyścić jednak swoją tuszą, która bije na głowę inne kraje. W tym wyścigu wysokości liczą się też mieszkańcy innych krajów północnej Europy - Norwegowie, Szwedzi, Duńczycy i Estończycy.
Udało się znaleźć aż 180 genów odpowiedzialnych za wzrost. Każdy z nich dokłada się do końcowego efektu. Jednak w ten sposób można wytłumaczyć do 80% zmienności we wzroście, ktory występuje w danej populacji. Najwidoczniej również inne czynniki mają tu znaczenie. Określa się je mianem środowiskowych, czyli wynikających z otoczenia, a nie materiału genetycznego.
Ciekawy przypadek dotyczy dzieci imigrantów japońskich zamieszkałych na Hawajach. Dzieci były znacznie wyższe niż ich rodzice. Naukowcy wytłumaczyli to dietą bogatą w mleko i mięso. Niemniej w przypadku Holendrów tak dużą zmianę w krótkim czasie można próbować wyjaśnić zmianami w środowisku. Wraz z rozwojem kraju Holandia stała się jednym z największych producentów sera i mleka. Pomógło też może dość równomierne rozłożenie zamożności w społeczeństwie i powszechny dostęp do ochrony zdrowia.
Tutaj docieramy do jeszcze jednego czynnika - doboru płciowego. Sporo do powiedzenia mają w tej kwestii kobiety i ich preferencje. Wysocy mężczyźni po prostu im się podobają. Podświadomie dlatego, że korzają się z lepszym zdrowiem, atrakcyjnością dla płci przeciwnej, lepszym wykształceniem i wyższymi zarobkami. To wszystko może się przekładać na wyższą liczbę potomstwa. Faktycznie według statystyk wyżsi panowe rzadziej są bezdzietni i mają większe szansę na posiadanie partnera. Niby logiczne, ale nie wszystkie badania potwierdzają te założenia, bo już na przykład Amerykanie z przeciętnym wzrostem mają większe powodzenie u płci przeciwnej. Tutaj dobór naturalny poszedł bardziej w kierunku preferencji żywieniowych, a nie wzrostu.
Podobnego efektu nie zauważono u kobiet. To raczej panie o średnim wzroście miały największe szanse na posiadanie dzieci. Tym wysokim trudniej znaleźć partnera, u tych niskich pojawia się natomiast większe ryzyko utraty dziecka.
Stearns przyznaje, że selekcja płciowa cały czas trwa. Holenderki mogą woleć wysokich mężczyzn, bo oczekują po nich większych środków finansowych, które będą w stanie wyłożyć na swoje dzieci. Są też inne możliwości. Wyższy mężczyzna może być odporniejszy na choroby, ale i częściej się rozwodzi i zakłada drugą rodzinę.
Biolog jedynie może spekulować nad różnicami w ewolucji Amerykanów i Holendrów. Prawdą jest, że ludzie zwykle wybierają niewiele niższych lub wyższych partnerów od siebie. Ponieważ niższe kobiety w Stanach mają więcej dzieci to wyższym Amerykanom trudniej o partnerkę podobną wzrostem do nich.
Badania potwierdzają wcześniej przeze mnie czytane doniesienie, że w istocie kobiety szukające męża nie zwracają zbyt dużej uwagi na wygląd zewnętrzny, tzn. nie ma ogólnych cech, które by wszystkie preferowały. Oprócz jednej - wzrostu. Pamiętajcie też, że kierunek ewolucji może się zmienić i za parę dekad to inny naród będzie miał najwyższych mężczyzn.
Sami Holendrzy interpretują te wyniki wysuwając za główną przyczynę mleko i jego wysokie spożycie. Niektórzy z nich tłumaczą to też hormonami w mleku i mięsie. Jakie jest wasze zdanie? Jak myślicie, co wpływa na wzrost oprócz genów. Chętnie poznam wasze zdanie w komentarzach.
I na koniec o tym jak Polacy wyglądają pod względem wzrostu w Europie. Polscy mężczyźni są pośrodku listy, co pokazuje poniższa mapa (w skali świata nasze 178 cm i tak jednak plasuje się w czołówce):
Na postawie artykułu Martina Enserinka z news.sciencemag.org.
Zdjęcie: galleryhip.com
Chodzi o małe państwo nie tak znowu bardzo oddalone od Polski. Holendrzy w ciągu ostatnich 150 lat zwiększyli swój wzrost aż o 20 cm. Średnio mierzą już 183 cm. Naukowcy tłumaczą to zamożnością społeczeństwa, bogatą dietą i dobrą opieką zdrowotną. Jednak jeszcze jest coś na rzeczy. Holenderski zryw wzrostu może być przykładem trwającego na naszych oczach działania ludzkiej ewolucji.
Ostatnie dane pokazują, że wysocy Holendrzy przeważnie mają więcej dzieci i więcej z nich osiąga dorosłość. Oznacza to, że geny odpowiedzialne za wysokość stają się coraz częstsze, tak tłumaczą to biolodzy behawioralni.
Prowadzący badania na holenderskiej populacji Stephen Stearns dodaje: "Nasze badania przekonują, że na ludzkie populacje nadal działa dobór naturalny. To dotyka najważniejszych aspektów rozumienia naszej natury i tego jak bardzo jest plastyczna." Z własnego doświadczenia wie, że faktycznie mężczyźni z północnej Holandii są wysocy.
Przez wiele lat to mieszkańcy USA byli najwyższym narodem świata - dwa wieki temu przewyższali Holendrów o 5 - 8 cm. Dzisiaj mogą się poszczyścić jednak swoją tuszą, która bije na głowę inne kraje. W tym wyścigu wysokości liczą się też mieszkańcy innych krajów północnej Europy - Norwegowie, Szwedzi, Duńczycy i Estończycy.
Udało się znaleźć aż 180 genów odpowiedzialnych za wzrost. Każdy z nich dokłada się do końcowego efektu. Jednak w ten sposób można wytłumaczyć do 80% zmienności we wzroście, ktory występuje w danej populacji. Najwidoczniej również inne czynniki mają tu znaczenie. Określa się je mianem środowiskowych, czyli wynikających z otoczenia, a nie materiału genetycznego.
Ciekawy przypadek dotyczy dzieci imigrantów japońskich zamieszkałych na Hawajach. Dzieci były znacznie wyższe niż ich rodzice. Naukowcy wytłumaczyli to dietą bogatą w mleko i mięso. Niemniej w przypadku Holendrów tak dużą zmianę w krótkim czasie można próbować wyjaśnić zmianami w środowisku. Wraz z rozwojem kraju Holandia stała się jednym z największych producentów sera i mleka. Pomógło też może dość równomierne rozłożenie zamożności w społeczeństwie i powszechny dostęp do ochrony zdrowia.
Tutaj docieramy do jeszcze jednego czynnika - doboru płciowego. Sporo do powiedzenia mają w tej kwestii kobiety i ich preferencje. Wysocy mężczyźni po prostu im się podobają. Podświadomie dlatego, że korzają się z lepszym zdrowiem, atrakcyjnością dla płci przeciwnej, lepszym wykształceniem i wyższymi zarobkami. To wszystko może się przekładać na wyższą liczbę potomstwa. Faktycznie według statystyk wyżsi panowe rzadziej są bezdzietni i mają większe szansę na posiadanie partnera. Niby logiczne, ale nie wszystkie badania potwierdzają te założenia, bo już na przykład Amerykanie z przeciętnym wzrostem mają większe powodzenie u płci przeciwnej. Tutaj dobór naturalny poszedł bardziej w kierunku preferencji żywieniowych, a nie wzrostu.
Podobnego efektu nie zauważono u kobiet. To raczej panie o średnim wzroście miały największe szanse na posiadanie dzieci. Tym wysokim trudniej znaleźć partnera, u tych niskich pojawia się natomiast większe ryzyko utraty dziecka.
Stearns przyznaje, że selekcja płciowa cały czas trwa. Holenderki mogą woleć wysokich mężczyzn, bo oczekują po nich większych środków finansowych, które będą w stanie wyłożyć na swoje dzieci. Są też inne możliwości. Wyższy mężczyzna może być odporniejszy na choroby, ale i częściej się rozwodzi i zakłada drugą rodzinę.
Biolog jedynie może spekulować nad różnicami w ewolucji Amerykanów i Holendrów. Prawdą jest, że ludzie zwykle wybierają niewiele niższych lub wyższych partnerów od siebie. Ponieważ niższe kobiety w Stanach mają więcej dzieci to wyższym Amerykanom trudniej o partnerkę podobną wzrostem do nich.
Badania potwierdzają wcześniej przeze mnie czytane doniesienie, że w istocie kobiety szukające męża nie zwracają zbyt dużej uwagi na wygląd zewnętrzny, tzn. nie ma ogólnych cech, które by wszystkie preferowały. Oprócz jednej - wzrostu. Pamiętajcie też, że kierunek ewolucji może się zmienić i za parę dekad to inny naród będzie miał najwyższych mężczyzn.
Sami Holendrzy interpretują te wyniki wysuwając za główną przyczynę mleko i jego wysokie spożycie. Niektórzy z nich tłumaczą to też hormonami w mleku i mięsie. Jakie jest wasze zdanie? Jak myślicie, co wpływa na wzrost oprócz genów. Chętnie poznam wasze zdanie w komentarzach.
I na koniec o tym jak Polacy wyglądają pod względem wzrostu w Europie. Polscy mężczyźni są pośrodku listy, co pokazuje poniższa mapa (w skali świata nasze 178 cm i tak jednak plasuje się w czołówce):
Na postawie artykułu Martina Enserinka z news.sciencemag.org.
Zdjęcie: galleryhip.com
piątek, 24 kwietnia 2015
Jak soja walczy z rakiem piersi
Soja nie jest bardzo popularna w Polsce, choć kojarzy się ją głównie ze składnikiem pokramów wegeteriańskich. Okazuje się, że szczególnie kobiety powinny po nią sięgać.
Jeśli soja jest stałym elementem twojej diety dajesz swojemu organizmowi porcję genisteiny - związku należącego do izoflawonów, który chroni przed zachorowaniem na raka piersi. Jedno z ostatnich badań wyjaśniło dlaczego tak jest. To kolejny głos w wieloletniej dyskusji nad wpływem sojowej diety na rozwój nowotworów.
Soja zawiera genistynę, którą nasz układ trawienny przetwarza w genisteinę, a ta z kolei przypomina pod wzgędem struktury molekularnej hormon płciowy - estrogen, szczególnie ważny u kobiet. Okazuje się, że genisteina stymuluje jego wydzielanie. Jej działanie jest dwuznaczne. Z jednej strony są dowody na to, że pobudza wzrost komórek nowotworowych raka piersi, z drugiej kobiety na wysokosojowej diecie wykazywały rzadsze nawroty tego nowotworu.
Naukowcy z Uniwersytetu w Georgetown udowodnili, że szczury karmione długo paszą z wysoką zawartością genisteiny mocniej odpowiadały na leczenie skierowane przeciwko estrogenowi niż szczury na zwykłej diecie. Poza tym były mniej narażone na nawroty chorób nowotworowych.
Soja jest przedmiotem zażartej dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami wegetarianizmu, bo to najczęstszy zamiennki mięsa.
Zespół Hilakivi-Clarke zbadał zwierzęta karmione genisteiną biorąc pod uwagę odpowiedź układu odpornościowego. Według badań taka dieta powoduje, że komórki odpornościowe (limfocyty T) szybciej atakowały komórki rakowe, nawet przed podaniem leku skierowanego przeciwko nowotworowym komórkom odpowiadającym na estrogen. Dodatkowo limfocyty T nabyły zdolność do obchodzenia mechanizmów jakie stosują komórki raka dla uniknięcia ataku.
Profesor Hilakivi-Clarke tłumaczy to tak: "Nasze wyniki sugerują, że genisteina potrafi zaktywować przeciwnowotworową odpowiedź układu immunologicznego i obniża ekspresję mechanizmów, które osłabiają działanie tego układu. Może to tłumaczyć dlaczego spożywanie genisteiny z soją obniża ryzyko nawrotów raka piersi."
Wnioski nie są jednak w pełni pozytywne. "Krytyczne znaczenie ma spożywanie genisteiny znacznie wcześniej przed rozwinięciem się raka. Pozwala to zaprogramować guza tak, by wydajnie pobudzał układ odpornościowy do działania" - dodaje doktorant Xiyuan Zhang, pracujący we wspomnianej grupie badawczej.
Wszystko by było prostsze gdyby ludzi i gryzonie metabolizowały soję tak samo. Tak jednak nie jest, co utrudnia przełożenie tych badań na nasz gatunek. Możemy jednak przypuszczać, że soja sprzyja kobietom. Badania epidemiologiczne sugerują efekt ochronny 10 miligramów izoflawonów na dzień, co jest równe jednej trzeciej kubka mleka sojowego. Warto wspomnieć, że genisteina chroni też nas przed innymi nowotworami, na przykład mózgu, jelita grubego i męskiej prostaty.
Ponieważ związek przypomina estrogen kobiety jedzące często soję mogą też prawdopodobnie liczyć na łagodniejszy przebieg menopauzy i zespołu napięcia przedmiesiączkowego (PMS). Szczególnie jednak w przypadku tej drugiej dolegliwości wpływ soi jest różnie interpretowany.
Na podstawie artykułu Stephena Luntza na iflscience.com
Zdjęcie: zeelab.co.in
Jeśli soja jest stałym elementem twojej diety dajesz swojemu organizmowi porcję genisteiny - związku należącego do izoflawonów, który chroni przed zachorowaniem na raka piersi. Jedno z ostatnich badań wyjaśniło dlaczego tak jest. To kolejny głos w wieloletniej dyskusji nad wpływem sojowej diety na rozwój nowotworów.
Soja zawiera genistynę, którą nasz układ trawienny przetwarza w genisteinę, a ta z kolei przypomina pod wzgędem struktury molekularnej hormon płciowy - estrogen, szczególnie ważny u kobiet. Okazuje się, że genisteina stymuluje jego wydzielanie. Jej działanie jest dwuznaczne. Z jednej strony są dowody na to, że pobudza wzrost komórek nowotworowych raka piersi, z drugiej kobiety na wysokosojowej diecie wykazywały rzadsze nawroty tego nowotworu.
Naukowcy z Uniwersytetu w Georgetown udowodnili, że szczury karmione długo paszą z wysoką zawartością genisteiny mocniej odpowiadały na leczenie skierowane przeciwko estrogenowi niż szczury na zwykłej diecie. Poza tym były mniej narażone na nawroty chorób nowotworowych.
Soja jest przedmiotem zażartej dyskusji między zwolennikami i przeciwnikami wegetarianizmu, bo to najczęstszy zamiennki mięsa.
Zespół Hilakivi-Clarke zbadał zwierzęta karmione genisteiną biorąc pod uwagę odpowiedź układu odpornościowego. Według badań taka dieta powoduje, że komórki odpornościowe (limfocyty T) szybciej atakowały komórki rakowe, nawet przed podaniem leku skierowanego przeciwko nowotworowym komórkom odpowiadającym na estrogen. Dodatkowo limfocyty T nabyły zdolność do obchodzenia mechanizmów jakie stosują komórki raka dla uniknięcia ataku.
Profesor Hilakivi-Clarke tłumaczy to tak: "Nasze wyniki sugerują, że genisteina potrafi zaktywować przeciwnowotworową odpowiedź układu immunologicznego i obniża ekspresję mechanizmów, które osłabiają działanie tego układu. Może to tłumaczyć dlaczego spożywanie genisteiny z soją obniża ryzyko nawrotów raka piersi."
Wnioski nie są jednak w pełni pozytywne. "Krytyczne znaczenie ma spożywanie genisteiny znacznie wcześniej przed rozwinięciem się raka. Pozwala to zaprogramować guza tak, by wydajnie pobudzał układ odpornościowy do działania" - dodaje doktorant Xiyuan Zhang, pracujący we wspomnianej grupie badawczej.
Wszystko by było prostsze gdyby ludzi i gryzonie metabolizowały soję tak samo. Tak jednak nie jest, co utrudnia przełożenie tych badań na nasz gatunek. Możemy jednak przypuszczać, że soja sprzyja kobietom. Badania epidemiologiczne sugerują efekt ochronny 10 miligramów izoflawonów na dzień, co jest równe jednej trzeciej kubka mleka sojowego. Warto wspomnieć, że genisteina chroni też nas przed innymi nowotworami, na przykład mózgu, jelita grubego i męskiej prostaty.
Ponieważ związek przypomina estrogen kobiety jedzące często soję mogą też prawdopodobnie liczyć na łagodniejszy przebieg menopauzy i zespołu napięcia przedmiesiączkowego (PMS). Szczególnie jednak w przypadku tej drugiej dolegliwości wpływ soi jest różnie interpretowany.
Na podstawie artykułu Stephena Luntza na iflscience.com
Zdjęcie: zeelab.co.in
Subskrybuj:
Posty (Atom)